Dzień jak co dzień. Musiałam wstać, ogarnąć się w łazience, zjeść i wyjść do pracy. W mojej ukochanej pracy byłam, gdzieś o 8:15. Po wejściu do gabinetu, od razu, moja przyjaciółka Kate wydarła japę.
- Gośka słuchaj!! Mam dla ciebie wiadomość.- powiedziała z krzykiem bez żadnego przywitania.
- Hej. Co się stało?
- Ordynator cię wzywa!!
- Mnie? - powiem szczerze, że mnie to zdziwiło bo ja nic przecież nie zrobiłam.
- Tak. Masz się do niego przejść.
- Dobrze już lecę.
Naprawdę nie wiedziałam o co mogło mu chodzić. Byłam zaskoczona. Znalazłam odpowiednie drzwi, zapukałam i po usłyszeniu słowa "proszę" weszłam do środka.
- Wzywał mnie pan, panie ordynatorze. Coś się stało?
- Tak wzywałem panią, pani Małgorzato. Nic się nie stało. - zaśmiał się
- To w takim razie co się dzieje?
- Mamy nowych pacjentów. Oni są z twojego kraju, więc będzie ci łatwiej.
- A kim oni są? - rozmawialiśmy po angielsku. Ucieszyło mnie to, że oni są z Polski. Dawno nie byłam w Polsce. Stęskniłam się za tym językiem. Wyjechałam z Polski jak miałam 8 lat. Tu w Anglii, spędziłam swoje dzieciństwo, oraz tu się uczyłam. Nie skończyłam studiów jestem dopiero 2 rok na studiach, a dostałam prace w tym szpitalu dzieki mojej mamy ktora jest aktualnie w Polsce. Obecnie mam 22 lata.
- Od dzisiaj będą to twoi podopieczni. Jest ich trzech, ale chyba sobie dasz radę.
- Tak, oczywiście. A co im dolega ?
- Nie sprawdzałem ich kart, bo nie miałem czasu, ale ty możesz to zrobić. One są nie wypełnione. I mam prośbę.
- Tak?
- Wypełnisz ich karty? Bo ja już naprawdę nie daje rady z papierami.
- Oczywiście.
- To jak skończysz, to przyjdź do mnie, to je podbiję.
- Dobrze, nie ma sprawy. A w ktorej sali leżą?
- Eeee Sala 206.
- Dziękuję, do widzenia.
- Dowidzenia.
Gdy wyszłam z gabinetu ordynatora, byłam w szoku, ale jednak tez i zadowolona. Dawno nie rozmawiałam po Polsku. Poszłam do swojego gabinetu, żeby zdać relacje Kate.
Zaraz, zaraz, zaraz. Przecież to Polka. Wiec może po prostu Kasia? Chyba lepiej. Zdecydowanie.
Przeszłam próg a na biurku siedziała Kasia z filiżanką kawy i gazetką.
- Kasia, bylam u ordynatora.
- i co? - zerwała się na równe nogi.
- Spokojnie, spokojnie. - widac bylo że odetchnęła z ulgą.
- A więc?
- A wiec mamy przybyszy z Polski.
- Tak? To super. A kto to?
- Nie wiem, musze iść po ich karty, wiec zobaczę co za jedni.
- No to leć!!
- Spokojnie, tylko wezmę rzeczy.
- Dobrze, dobrze.
Wzięłam rzeczy i poszłam poznać moich rodaków. Skierowałam się do sali 206. Otworzyłam drzwi i nie wierzyłam własnym oczom. Na szpitalnych łóżkach leżeli....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz